Napisane przez: FreshSoundPL | 29 sierpnia 2009

Blues i rozważania na temat improwizacji…


Dziś będzie trochę łagodniej, a konkretnie – bluesowo. Jest to jeden z moich ulubionych gatunków, którego mógłbym słuchać godzinami rozkoszując się każdym dźwiękiem. Również (a może i głównie) ten rodzaj muzyki posiada wiele nieodkrytych talentów. Dlaczego śmiem twierdzić, że to właśnie w zakresie tego gatunku mamy do czynienia z wieloma nieznanymi mistrzami? Otóż w bluesie, podobnie jak chociażby w jazzie i folku, istnieje coś co zwie się jam session, czyli sesja improwizacyjna. Dodatkowo tekst piosenki bluesowej jest dość łatwy do ułożenia, ponieważ najczęściej traktuje on o codzienności. Moglibyście w tym miejscu zapytać „no i co z tego?”.. Ano to z tego, że każda taka sesja może stać się materiałem na całkiem dobry album (wszystko zależy oczywiście od klasy muzyków w niej uczestniczących).
Ja na przykład bardzo lubię słuchać czystych, nieobrobionych nagrań takich sesji, bądź też samych sesji na żywo. Daje to możliwość bezpośredniego obcowania z najczystszą formą muzyki jakiej można być świadkiem. Po takich doznaniach łatwo uzmysłowić sobie, iż sterylny materiał nagrany w studiu jest tylko substytutem tego typu doświadczeń. W tych przemyśleniach pójdę nawet krok dalej i być może wielu stwierdzi, że posuwam się za daleko, ale według mnie piosenka już nagrana, o ustalonej melodii i słowach, dopieszczona w każdym calu, jest często gorsza niż materiał powstały w procesie jej tworzenia. Taka jest właśnie siła sesji improwizacyjnej, w trakcie której można być świadkiem zabawy instrumentalistów i wokalistów muzyką, można na żywo zobaczyć emocje towarzyszące procesowi tworzenia. Bo w muzyce chodzi właśnie o zabawę, emocje, odczucia.. Z jednej strony jest to zabawa twórców w tworzenie, „igranie” z dźwiękami i próba okiełznania danego standardu , a z drugiej strony są doznania i emocje słuchacza.


Dodaj komentarz

Kategorie